środa, 5 lipca 2017

Jakie są moje włosy?



Aby wydobyć 100% możliwości ze swoich włosów należy najpierw odpowiednio dobrać pielęgnację. Właściwie postawiona "diagnoza" nie tylko pozwoli skrócić czas oczekiwania na bujną czuprynę, ale też pomoże zaoszczędzić pieniądze - no bo po co kupować co chwilę nowe kosmetyki/oleje/półprodukty, które wiadomo, że się nie sprawdzą? A trzeba tylko trochę poszperać i poczytać, by wiedzieć, że np. olej kokosowy włosom o wysokiej porowatości wyrządzi krzywdę, natomiast świetnie sprawdzi się u niskoporowatych. Czasem wystarczy rozsądnie użyć produkty znajdujące się w każdej kuchni, by osiągnąć efekt WOW, tzn. taki jak po profesjonalnych kosmetykach fryzjerskich.
Kierując się kilkoma kryteriami poddałam swoje włosy wnikliwej analizie. Pomocna była tu książka Anny Kołomycew Anwen Jak dbać o włosy. Poradnik początkującej włosomaniaczki.

SIŁA SKRĘTU

Według typologii opracowanej przez Andre Walkera moje włosy zdecydowanie zaliczają się do grupy 1a - proste, cienkie, oklapnięte i bez objętości. Teoretycznie powinny się u mnie sprawdzić wszelkie produkty dodające objętości, ale takie, które jednocześnie ich nie obciążą.


GRUBOŚĆ

Tutaj pod uwagę trzeba wziąć strukturę pojedynczego włosa, a nie oceniać po ogólnej ich ilości - czyli gęstości. Moje są zdecydowanie cienkie, głównie widać to na najmłodszych włosach: ledwo wyczuwalne między palcami, miękkie, jak u małego dziecka. Te krótsze lekko fruwają wokół twarzy, szczególnie widać to tuż po umyciu nad czołem po lewej stronie, natomiast po związaniu na czubku głowy włosy nad karkiem żyją własnym życiem. Inną cechą charakterystyczną jest problem ze stylizacją - bardzo ciężko uzyskać trwałą fryzurę. Jeśli na dworze jest wilgotne powietrze loki wytrzymują maksymalnie do dwóch godzin, nieważne czy były kręcone z użyciem ciepła czy bez. Nawet lakiery i inne pianki nie dają rady. 
Takie włosy należy odżywiać proteinami, ziołowymi płukankami oraz ostrożnie stosować emolienty i substancje nawilżające, które mogą za bardzo obciążyć i dodatkowo zmiękczyć.
Te włosy tak same z siebie sterczą każdy w inną stronę


GĘSTOŚĆ

Oceniając gęstość wzięłam pod uwagę obwód kucyka przy samej skórze głowy. Wyszło mi około 7 cm, więc są to włosy o średniej gęstości. Dla mnie odpowiednie będzie cięcie na prosto lub ewentualnie w kształt litery U,ale bez cieniowania, które sprawi, że fryzura straci na objętości. Włosy rzadkie i średnie optycznie lepiej wyglądają z pasemkami, niejednolitym kolorem i trochę ciemniejszym odrostem niż włosy na długości. Ja na ten moment jestem na odwyku od farbowania, ale rozważam zrobienie sobie ombre/sombre w przyszłym roku. Boję się tylko, że rozjaśnianie za bardzo zniszczy mi włosy i będę musiała je ściąć 😟.

POPROWATOŚĆ

Niestety nie posiadam mikroskopu, na którym mogłabym dokładnie sprawdzić jak ułożone są łuski w moich włosach. Bazując jedynie na obserwacjach wizualnych stwierdzam, że są niskoporowate. Przy regularnym olejowaniu (np.olejem kokosowym) ładnie się błyszczą, są sprężyste, pasemko zawiązane w supełek szybko rozplątuje się (nawet zanurzone w wodzie), łatwo je rozczesać. Problem pojawia się gdy umyję włosy szamponem z silnym detergentem - wtedy głównie końcówki robią się niesforne, jakby sianowate i ciężko je rozplątać. Podejrzewam, że częstym farbowaniem i stosowaniem wysokiej temperatury przy stylizacji doprowadziłam tą partię włosów do średniej porowatości. Niemniej z natury są niskoporowate. Idealnie byłoby gdybym skróciła je do ramion, żeby pozbyć się zniszczeń, ale nie żyjemy w świecie idealnym i w tym momencie nie mam ochoty tego robić.

PROBLEMY

Na koniec jeszcze kilka słów o wadach moich włosów:
  • strączkowanie - nienawidzę widoku moich rozpuszczonych włosów na zdjęciach od tyłu albo w lustrze w przymierzalni; jak widzę te smętnie zwisające strąki strąki to mam ochotę biec do fryzjera 🙈
  • wiecznie przyklapnięte - jakby ulizało mnie duże zwierzę
  • kolor - o ile włosom przy skórze głowy nie mam nic do zarzucenia, tak pod wpływem nie wiem czego (słońca? może wysokiej temperatury?) robią się żółto-rudo-nie wiadomo jakie; ostatni raz rozjaśniałam włosy jakieś 5 lat temu, więc to na pewno nie są pozostałości; potem miałam 2-3 epizody z henną (odcienie zimnego brązu), która też raczej się już wypłukała


To właśnie trzy główne moje bolączki, na które muszę znaleźć antidotum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Podziel się swoimi spostrzeżeniami, będzie mi bardzo miło.

Sierpniowy sztab włosowy

Pielęgnacja włosów w sierpniu: mycie: na co dzień Rokitnikowy szampon z efektem laminacji do słabych i zniszczonych włosów, raz na ja...